Sycylia w czasie pandemii, rok później


Sycylia, to zdecydowanie moje najukochańsze miejsce na ziemi. Wylądowałam na niej po raz siódmy i na pewno nie ostatni. 😊

Obecnie panujące restrykcje covidowe w bardzo dużym stopniu ograniczają nasze możliwości podróżowania. Testy, formularze, szczepienia itp., można zwariować, ale za wszelką cenę chciałam wylecieć do Włoch. Teraz opiszę Wam, jak to wszystko wygląda. 😊


Lot na Sycylię: testy, szczepienia, kontrole...


Z góry zaznaczę, że nie ma większego sensu opisywania obecnych obostrzeń, ponieważ mogą one z dnia na dzień ulec zmianie (nawet z dniem publikowania tego wpisu). Skupię się na czymś innym.  

Prawdę mówiąc, nie ma większego znaczenia, czy na wylot wymagane są testy i/lub zaświadczenia o szczepieniu i/lub zaświadczenia o przebyciu Covida, czy jeszcze inne cuda. Znaczenie ma to, jak podejdziecie do tematu. Zaraz wyjaśnię o co mi chodzi. Jeżeli lecicie samolotem - informacje o obowiązkowych dokumentach sprawdzajcie na bieżąco (nawet na dzień przed wylotem) na stronie przewoźnika. Na tym należy się skupić. Niektórzy niestety nie wiedzą, że nawet jeśli konkretne państwo nie wymaga na wjazd ani testu, ani certyfikatu o zaszczepieniu, to linia lotnicza, którą podróżujecie ma już prawo tego wymagać. Nie radzę "ryzykować" i przyjeżdżać na lotnisko z nadzieją, że ktoś Was dzisiaj nie sprawdzi. Dlaczego? Na wielu podróżniczych grupach, ludzie wymieniają się nawzajem informacjami na temat tego, komu udało się dzisiaj polecieć bez sprawdzania testów, a komu nie, na jakim lotnisku, na jakiej linii sprawdzają, a na jakich nie. No i po co? Warto ryzykować pieniądze, urlop? Może akurat w dniu Waszego wylotu ktoś zacznie to kontrolować? Mi osobiście (teraz w czerwcu) sprawdzali wszystkie covidowe dokumenty na wylot do Palermo. Ku mojemu zaskoczeniu, po opuszczeniu hali przylotów na Sycylii - kolejna kontrola! Sprawdzali znowu testy. Kto nie miał - wysyłali go do długiej kolejki na darmowy antygenowy test... (i tak fajnie, że darmowy), ale co w przypadku gdyby wyszedł pozytyw? Urlopowa kwarantanna gwarantowana. Kolejna kwestia jest taka, że teoretycznie (na dzień dzisiejszy) możecie wlecieć na Sycylię bez testu, ale obowiązkowo musicie zrobić go po przylocie bądź zgłosić się na kwarantannę. Tylko niestety np. Lufthansa lecąca do Palermo wymaga testu, żeby w ogóle wejść na pokład samolotu, a taki Ryanair już nie... i tu znowu robi się zamieszanie. Krótko mówiąc - dla świętego spokoju wszystkie covidowe restrykcje sprawdzajcie na stronie linii, którą chcecie lecieć, natomiast, jeżeli macie zamiar podróżować autem, zasady wjazdu sprawdzajcie na stronach rządowych. 


Ruch turystyczny na Sycylii na początku czerwca


Podróżując na Sycylię, tym razem skupiliśmy się na jej zachodniej części.  Wylądowaliśmy w Palermo, spaliśmy w Calatafimi (ok. 85 km od Palermo) i odwiedziliśmy 13 miast. 
Mieszkaliśmy w przepięknym gospodarstwie agroturystycznym - link znajdziecie TUTAJ, które przez cały tydzień stało puste, byliśmy tam tylko my. Właściciel wspominał jak (oczywiście przez pandemię) drastycznie spadła ilość gości przyjeżdżających do obiektu i na samą wyspę.

Mniejszy ruch turystów na Sycylii można było odczuć w każdym mieście oprócz Palermo. Tam jest wieczna rozpierducha. 😊 Od rana do wieczora napierają samochody, skuterki, rowerki, zaparkować nie ma gdzie, na bazarach dzikie tłumy. Ilekroć je odwiedzam, zawsze to samo. Całe Palermo, taki jego urok i za to się je kocha. Tam też dwukrotnie usłyszałam nasz polski język. Co do Polaków, przez cały tydzień spotkaliśmy ich tylko trzy razy: właśnie w Palermo, na wyspie Favignana i w Erice. Nie słyszałam ani Niemców, ani Anglików, ani Francuzów... ogólnie miałam wrażenie, że większość turystów, to Włosi z innych części kraju. To oczywiście tylko moje osobiste spostrzeżenia po całym tygodniu spędzonym na Sycylii. Wracając do ruchu turystów... jak już wspominałam, odwiedziłam tę cudowną wyspę po raz siódmy i nawet w okresie zimowym, w styczniu, po ulicach przechadzało się więcej ludzi niż teraz. Nam to absolutnie nie przeszkadzało, lepiej zwiedza się bez natłoku, ale dla Włochów, to z pewnością nie jest powód do radości. Czasami nawet główne ulice były tak puste, że aż głupio, np. w Trapani. W Erice dopiero po 15 minutach spacerowania natknęliśmy się na człowieka. Sytuacja natomiast poprawia się na jednej z większych i popularniejszych na Sycylii plaż - San Vito Lo Capo. Tu było już trochę lepiej, jednak nadal podkreślam, że plażowali głównie Włosi. Najbardziej zaskoczyła mnie Caltabellotta (poszczególne miasta opiszę szczegółowo w następnych postach). Pustki, pustki, pustki (ale tam chyba to normalne, niezależnie od tego czy jest pandemia, czy nie). Znaleźliśmy nawet jeden bar, w którym na pytanie o magnesy, jakiekolwiek pamiątki, Pani po prostu nas wyśmiała. 😁 

Prawie zapomniałam o Corleone, moim ukochanym Corleone! Kocham je za klimat, bo w żadnym innym mieście nie będziecie czuli się tak obserwowani i mierzeni wzrokiem. 😁 Nazwa miasta sama w sobie stanowi atrakcję, ale i tym razem (ostatni byłam w styczniu 2018) oprócz mieszkańców nie spotkałam nikogo, kto przypominałby turystę (a tych w Corleone od razu da się rozróżnić).


Ceny żywności na Sycylii 


Dużo mówi się teraz o tym, że Włosi podnoszą ceny, bo chcą się finansowo odbić. Z mojej turystycznej tygodniowej obserwacji (która oczywiście finalnie może się różnić od osób mieszkających tu na stałe) mogę stwierdzić, że zarówno żywność w sklepach, jak i jedzenie na mieście (restauracje, bary szybkiej obsługi) nie podrożały. Nie będę szczegółowo opisywała cen w każdym miejscu, ale po odwiedzeniu teraz w czerwcu: Calatafimi, Segesty, Trapani, Erice, Favignany, Marsali, Scopello, San Vito Lo Capo, Castellammare del Golfo, Sciacca, Caltabellotty, Corleone, Palermo, Mussomeli, uważam, że ceny są normalne. Normalne, to znaczy: 
- lody w wafelku lub w słynnej bułce brioche - ok. 2,50-3 EUR (cena dla wszystkich miast)
- arrancini - ok. 2-3 EUR (cena dla wszystkich miast)
- piadina/wrap z kurczakiem  - ok. 4-5 EUR (cena dla wszystkich miast)
- burger z kalmarami - ok. 4-8 EUR (Palermo, Trapani, Favignana)
- kawałek pizzy w pasticceri - ok. 1,50 EUR (Marsala, Palermo)
- smażone owoce morza z food trucka - ok. 5 EUR (Sciacca)
- espresso - ok. 0,70 EUR (Corleone)

Jeżeli chcecie zaoszczędzić sporo pieniędzy, polecam stołować się w barach szybkiej obsługi, czyli w tzw. pasticceria'ch lub w food truckach. Sama osobiście nie jadam we Włoszech w drogich restauracjach, głównie dlatego, że naprawdę pyszne i bardzo dobre jakościowo jedzenie dostanę właśnie w takich barach. Kupię jedno arrancini i jestem najedzona. Niestety u większości niechęć może brać się z tego, że jednak w Polsce takie jedzenie w "budkach" nie kojarzy nam się z wysoką jakością, ale zapewniam Was, że we Włoszech jest inaczej. 😊  Kolejna sprawa to sjesta. Nic mnie chyba bardziej nie wkurza niż te ich przerwy w pracy. Od 13:00 d0 0koło 18:30 nie zjecie żadnego posiłku w żadnej restauracji, w żadnym mieście. No i co wtedy? Zostaje pasticceria, a jak tam się zapchacie, to i tak nie znajdziecie w brzuchu miejsca na kolację (pieniądze również dłużej przez to z Wami zostaną). 😁

2 komentarze

  1. Jak zwykle... treściwie, ciekawie, z poczuciem humoru i na temat, super robota :) widać, czuć, że w to... potrafisz włożyć 100% serca.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.